Mieszkający w Chicago Abdul Ibn Białko, syn emigrantki z Białorusi i Amerykanina z Sieradza obudził się. Zgodnie ze swoim zwyczajem zaczął poszukiwać małych, sprawiających radość rzeczy. Ucieszył się, że sąsiad z góry nie zalał mu mieszkania, ani że zmutowany komar nie odgryzł mu nogi. Thaa, zapowiadał się wspaniały dzień. Zwłaszcza, że akurat dzisiaj przypadała 10 rocznica rozwiązania jego pierwszej zagadki kryminalnej. Dokładnie 10 lat temu rozszyfrował grasującego po osiedlu złodzieja wycieraczek. Wyszedł na podwórko po gazetę, jednakże przed jego drzwiami stał koszyk róż z małą buteleczką z napisem "wypij mnie". Abdul nigdy nie ufał napisom, toteż dał buteleczkę swojemu żółwiowi, aby ją wypił. Po kilku łykach żółw zaczął zmieniać kolor, biegać po ścianach z prędkością światła, a następnie z zapałem perorował na temat legalizacji prostytucji ("prostytucja, no co ja mogę powiedzieć o prostytucji? no jestem za, jestem za"). Potem padł bez ducha. bez swojego, żółwiego ducha. Abdul zdenerwował się i wbiegł do fabryki coca coli. Nie miał żadnych przesłanek, żeby tam wbiegać poza tą, ze mieszkał tuż obok. Zastrzelił jednego producenta coca coli, drugiego, trzeciego, czwartego, piątego, szóstego, zanim zastrzelił siódmego wykrzyczał mu pytanie w twarz - "kto mi zabił żółwia?" -"Nie wiem" - odparł siódmy. "To wiedział tylko szósty". "Hmm" - zamyślił się Abdul. "Trzeba zacząć szukać poszlak. A gdzie są szlaki? W tatrach". Z pomocą przyjaciół logistyków przetransportował się do samych stóp gór. Pomyślał chwilę, czy wjechać kolejką linową. Postanowił dotrzeć na szczyt pieszo, gdyż kolejka jedzie tam 12 minut, a on ten dystans pokonuje w 7. Wbiegł na górę. Uspokoił oddech śnieżka rzuconą w twarz. Nagle - zobaczył tabliczkę z napisem "LAWINA". "Ufać napisowi? Nie ufać? A tam - zaufać. Hmm, lawina... Już wiem, to tutaj jest wina, a jej sprawcami są Włosi. La Wina". Zaczął szukać Włochów, wołając "Pizza" i "Do centrum". "Do centrum" - odezwał się Włoch i zabrał Abdula do kryjówki. "Co kombinujecie" - zapytał podstępnie Abdul. "Chcemy spuszczać lawiny w tatrach, żeby turyści przyjeżdżali do Włoch" - odpowiedzieli Włosi. "Ha ha, przecież ja was zastrzelę" - krzyknął Abdul. Włosi nie uwierzyli i stali w miejscu. Stali niedługo, bo upadli. Abdul strzelił sprytnie w taki sposób, że Włosi upadli po stronie Słowackiej i wywołali tam lawinę. "Euro-sreuro" powiedział Abdul i wrócił do swojego apartamentu w Chicago, gdzie czekała na niego kolejna zagadka...
Ten wpis nie ma nic wspólnego w opowieściami o Danielu ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz